Opublikowano

Nowy etap i jego specyfika

Nowy etap i jego specyfika

Przez 25 lat starałem się zrozumieć, jak zbudowany jest świat, co jest sensem życia człowieka, czym jest dusza, jak pojawia się choroba. Teraz zakończyłem etap teorii i uzdrawiania za pomocą rozumienia. Czas przejść do kolejnego etapu – do praktyki.

Dawniej nie mówiłem o technikach oczyszczania duszy, za pomocą których można wielokrotnie wzmocnić i przyspieszyć ten proces. Obecnie na Ziemi zaczyna się globalny proces oczyszczania naszych dusz i możemy go świadomie wspomóc. Dusza oczyszcza się przez wybaczenie. Można zapalić świecę i wybaczyć wszystkim, do których żywimy urazę. Można na kilka dni odosobnić się, zdystansować od wszystkiego, zrobić głodówkę, a potem wybaczać. Można ofiarować, dać coś osobie, na którą się obrażamy. Wybaczać przed jedzeniem, ponieważ wtedy otwiera się podświadomość i wszystko, co robimy wielokrotnie się zwiększa i wzmacnia. Wybaczać przed snem i wcześnie rano, bo wtedy również otwiera się podświadomość i nasze możliwości są większe niż normalnie.

Technik tych jest wiele, ale do tej pory szczegółowo ich nie opisywałem, nie polecałem. Dlaczego? Gdy oczyszczamy duszę, wznosimy się na wyższe poziomy energetyczne, wzrastają nasze zdolności duchowe. Wówczas, nawet chwilowo myśląc o kimś źle, możemy wyrządzić mu krzywdę, a ponieważ na wyższych, subtelnych poziomach wszyscy jesteśmy jednością, to agresja wobec kogoś lub czegoś jest agresją również wobec siebie. Aby nie zaszkodzić sobie ani nikomu innemu, trzeba mieć prawidłowe cele w życiu, prawidłowe ukierunkowanie, rozumieć kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Dopiero wtedy możemy stosować wyżej opisane techniki. Jesteśmy przede wszystkim duszą i naszym celem jest dążenie do Boga i zjednoczenie się z Nim.

Zrozumiałem, że wybaczanie obraz to praca z przeszłością. Teraz nadchodzą nowe czasy i trzeba już pracować nie nad tym, by pozbywać się zgromadzonych obraz, ale nad tym, by stać się taką osobą, która się nie obraża – wtedy nawet zgromadzone obrazy po prostu znikną. Aby się nie obrażać – a obraza to walka z Boską wolą i nieakceptowanie jej – trzeba nauczyć się akceptować ją, odczuwać obecność Stwórcy we wszystkim. Jednocześnie powinniśmy zachowywać swoją, ludzką wolę. Jest to możliwe jedynie wtedy, gdy posiadamy myślenie dialektyczne. Polega ono na rozumieniu, że na poziomie zewnętrznym, materialnym możemy być aktywni, realizować swoje pragnienia, plany i cele. Jednak wewnątrz, w duszy powinniśmy absolutnie akceptować Boską wolę, widzieć ją we wszystkim, poczuć jej obecność wszędzie i wiedzieć, że jest o wiele mądrzejsza od naszej.

Wówczas, łącząc przeciwieństwa, potrafimy wewnętrznie odczuwać miłość i akceptację, a na zewnątrz wchodzić w konflikty i umiejętnie je rozwiązywać. Na zewnątrz mamy prawo do wszystkich ludzkich uczuć – cieszenia się, martwienia, żałowania, do surowego lub łagodnego postępowania. Jesteśmy istotami dialektycznymi, jesteśmy Boscy wewnątrz i niedoskonali na zewnątrz. Nasze niedoskonałe ludzkie Ja powinniśmy przekształcać za pomocą miłości i akceptowania Boskiej woli.

Bardzo ważna rzecz – jakim trzeba być, aby się nie obrażać? Trzeba być szczęśliwym. Ludzie są źli w takim stopniu, w jakim są nieszczęśliwi. Szczęśliwy człowiek nie obraża się, ma w duszy miłość i harmonię.

Dawniej szukałem sposobów, jak być zdrowym. Teraz zaczynam nowy etap od praktyki, jak być szczęśliwym. Prawdziwe szczęście to szczęście duszy i jest ono niemożliwe bez myślenia dialektycznego, bez połączenia przeciwieństw. Myślenie dialektyczne to wiara w to, że wszystko pochodzi od Boga – zarówno dobre, jak i złe. Wówczas możemy walczyć ze złem, ale nie mamy prawa nienawidzić go i osądzać. Z mojego punktu widzenia zło to nadmiar lub brak dobra. Na przykład jedzenie jest dobrem, ale przejadanie się może nam zaszkodzić. Kąpiel w lodowatej wodzie przez kilka minut działa zdrowotnie, ale przez godzinę grozi przeziębieniem. Wszystko poznajemy przez porównanie. Harmonia jest utrzymaniem prawidłowych proporcji przeciwieństw, a nie pozostawieniem dobra i wytępieniem zła.

Do globalnego oczyszczania naszych dusz zostało niewiele czasu, musimy się do tego przygotować, musimy nauczyć się myśleć dialektycznie.

Można powiedzieć, że Biblia jest zaszyfrowanym, ogromnym pokładem wiedzy dotyczącej ratowania i przetrwania zarówno pojedynczego człowieka, jak i całej cywilizacji. System moich badań pozwala poznać i zrozumieć zaszyfrowane tajemnice Biblii i innych świętych ksiąg. Teraz nadchodzi czas rozumienia praw wszechświata i ich praktycznego zastosowania. W ciągu ostatnich dwóch lat zgromadziłem wiele cennych informacji, które zamierzam zawrzeć w 15-20 nowych książkach. Chcę napisać je bardzo prostym i dostępnym językiem. W ciągu tego roku zamierzam wydać 5-6 z nich i razem z moim wydawcą, wydawnictwem Satja Juga, postaramy się, aby ukazały się w Polsce jak najszybciej.

Opublikowano

Zmiana charakteru

Zmiana charakteru

Na początku w moim systemie główna uwaga poświęcona była zdrowiu i pomyślnemu losowi. Teraz zrozumiałem, że ma to być nie system pomyślności, a system szczęścia. Powinniśmy odczuwać szczęście na wszystkich poziomach – duszy, świadomości i ciała. Aby żyć i być zdrowym, ciało powinno otrzymywać pożywienie. Nasza dusza również odżywia się, ale subtelną energią płynącą od Stwórcy. Energią miłości. Odżywianie duszy jest ważniejsze od odżywiania ciała. Jeśli będziemy wspaniale się odżywiali i mieli dobre zdrowie, ale nasza dusza utraci miłość do Boga, zamknie się przed nią, to nie przeżyjemy.

Czym jest miłość do Boga? To przede wszystkim troska o swoją duszę. Miłość do Boga jest tym samym, co miłość do innego człowieka. Na poziomie podświadomości, na poziomie duszy jesteśmy jednością ze wszystkimi ludźmi i z Stwórcą. Dlatego jeśli ciągle mamy poczucie wyższości nad innymi, to potem pojawi się w nas poczucie wyższości wobec Boga, a dalej czeka nas utrata energii, choroby i śmierć.

Jeśli ukochaną osobę kochamy za jej ciało i piękno, to gdy zestarzeje się lub zostanie kaleką, nasza miłość zniknie. Więc nie była to miłość, tylko pożądanie. Jeśli kochamy człowieka za jego umysł, intelekt, to gdy świadomość zacznie wygasać a pamięć i zdolności słabnąć, to przestaniemy go kochać. Zatem też nie była to miłość, a ubóstwianie umysłu. Jeśli ciało i umysł ukochanej osoby są zdrowe, natomiast zachowała się nieuczciwie, podle, ale nadal ją kochamy – to w takim razie co w niej kochamy? Kochamy wówczas jej nieśmiertelne, Boskie Ja. Mamy dwa Ja – Wyższe, wieczne, które stanowi jedność z Bogiem i Ja zewnętrzne, ludzkie, które ma ambicje, pragnienia, itd. Te dwa przeciwieństwa łączą się w człowieku. Prawdziwe Ja człowieka to dusza, która nie potrafi żyć bez miłości. Dlatego prawdziwa miłość do innego człowieka i prawdziwa miłość do Boga jest tym samym. Człowiek zakochany jest pełen energii, szczery, cieszy się, jest szczęśliwy i uśmiecha się bez przyczyny. Człowiek kochający prawdziwie jest wolny, odważny – może dokonać bohaterskiego czynu, poświęcić życie dla ukochanej osoby, nie boi się śmierci, bo jego Boskie Ja wychodzi na pierwsze miejsce, a jego ludzkie Ja odsuwa się na drugie. Człowiek kochający opiekuje się ukochaną osobą, może ograniczyć swoje interesy dla jej dobra, jest to przejaw troski i ofiary. Jak wobec tego wygląda miłość do Boga? Jako troska o swoją duszę, o moralność, jako przestrzeganie przykazań, jako zmiana charakteru na lepszy.

Aby zmienić i polepszyć charakter, powinniśmy poczuć nadrzędność duszy, jej pierwszorzędność – i w pierwszej kolejności dbać o nią. Aby zmienić swój charakter, trzeba transformować się. Zmiana nie jest możliwa, jeśli nie ma miłości w duszy. Aby ta miłość pojawiła się i utrzymywała, nie powinna ona zależeć od niczego zewnętrznego. Trzeba przezwyciężyć chciwość, zawiść, lęk, przygnębienie – a bez miłości do Stwórcy jest to niemożliwe.

Jeśli odczuwamy siebie przede wszystkim duszą, a nie ciałem i świadomością, wtedy odczuwamy swoją nieustanną jedność z Bogiem, nie sprzeciwiamy się Jego woli, widzimy ją we wszystkim – i dlatego nie powstaje w nas agresja. Wtedy z łatwością i spokojnie znosimy straty, upokorzenia, niesprawiedliwość. Wtedy bronimy się, kiedy trzeba, nie odczuwając nienawiści, nie irytujemy się z powodu drobiazgów i nie obrażamy się. Na początek spróbujcie przezwyciężyć następujące cechy, które są oznaką ogromnej zależności od zewnętrznego, ludzkiego Ja, ego: oburzenie, osądzanie, rozdrażnienie, wyrzuty, obwinianie, ciągłe wewnętrzne niezadowolenie z innych ludzi, siebie lub otaczającego świata. Z mojego punktu widzenia te cechy trzeba przezwyciężać w pierwszej kolejności. Jakie cechy trzeba w sobie rozwijać? Myślę, że przede wszystkim dobroduszność. Dobroduszność do odczuwanie Boga we wszystkim. Pokorę. Pokora nie jest pasywnym milczeniem, lecz ograniczeniem swojego ludzkiego Ja w celu otwierania się, ujawniania Ja Boskiego.

Aby stać się nowym człowiekiem, trzeba przestać postrzegać siebie jako ciało, świadomość i poczuć się duszą kochającą Boga. Kiedy jest to możliwe? Po pierwsze gdy człowiek czuje, że umiera – jest mu wtedy łatwiej pożegnać się ze wszystkimi przywiązaniami. Po drugie gdy jest w nim gotowość do okazania skruchy, czyli uświadomienie sobie nieprawidłowego postrzegania siebie i otaczającego świata, gotowość do uświadomienia sobie, że każdy z nas jest częścią Najwyższego, że mamy Wyższe Ja, a nasze zewnętrzne, ludzkie Ja okresowo rozpada się i nigdy nie może być najważniejsze.

Aby zostać zdrowym, trzeba zostać szczęśliwym. Aby zostać szczęśliwym, trzeba poczuć jedność z Bogiem na poziomie duszy, poczuć, że jesteśmy duszą. Spróbujcie poczuć, że jesteśmy duszą kochającą – jest to poczucie wyższej harmonii w przyrodzie, w wszechświecie, to poczucie Boskiej woli i wyższego sensu we wszystkim, to rozumienie, że Bóg cały czas wysyła do nas miłość i powinniśmy odpowiadać Mu miłością, że poprzez miłość można zmienić wszystko – swój charakter, swój los i otaczający świat.

Opublikowano

Jak samemu wyleczyć raka?

Wszyscy uzdrowiciele mówią “Przyjdzie do mnie, a was wlecze!”


On jeden mówi: „Chcę, żebyście do mnie nie przychodzili, a wyleczyli się sami”.
Wyleczywszy siebie z ciężkiej choroby naszego wieku – raka, pomógł swoimi badaniami tysiącom ludzi na całym świecie pozbyć się chorób, które współczesna medycyna uważa za nieuleczalne. Autor serii książek „Diagnostyka karmy” Siergiej Łazariew doszedł do wniosku, że poprzez własną zmianę można wyleczyć siebie i swoje dzieci, zmienić swój los, a także los i charakter swoich dzieci. Efekt wyzdrowienia zależy od samego człowieka!

Jego badania są oparte na rzetelnej diagnostyce i realnych faktach.

Siergiej Łazariew odkrył, że u podstaw każdego wyzdrowienia leży osobista zmiana człowieka, przede wszystkim zmiana jego myślenia i światopoglądu, a nie odżywiania i stylu życia.

„Zajmując się zagadnieniami zdrowia człowieka i prewencji chorób, w pierwszej kolejności szukam przyczyn ich powstania i za każdym razem upewniam się w konieczności duchowego i intelektualnego samodoskonalenia człowieka” – pisze Siergiej Łazariew.

Piętnaście lat temu zdiagnozowano u niego raka i nie pozostawiono żadnych szans. „Niech pan pisze testament„ – radzili lekarze. Siergiej Łazariew w niczym nie pokładał nadziei, lecz starał się po postu głębiej poznać przyczyny choroby.

Udało mu się wykryć mechanizm karmy wspomniany w wielu źródłach, lecz dotychczas przez nikogo nie wyjaśniony. W wyniku wieloletnich badań potwierdzonych praktyką uzdrowienia chorych, wyłonił się mechanizm łączący myśli, emocję i zachowanie człowieka z jego chorobami oraz chorobami i charakterem jego dzieci. Wszystko to zestawił w jeden spójny system i opisał w swoich książkach, przez co pomógł sobie i tysiącom swoich czytelników samodzielnie poradzić sobie z takimi nieuleczalnymi chorobami jak rak, schizofrenia, bezpłodność, depresja, impotencja, zależność alkoholowa i narkotyczna.

Każdy z nas chociażby raz w życiu zadawał sobie pytanie, dlaczego przydarza się  nam ta albo inna sytuacja? Zazwyczaj zawsze jest to związane z nieprzyjemnymi wydarzeniami, bo właśnie wtedy zastanawiamy się nad tym, co zależy od człowieka, a co od przypadku, Boga czy jakichś innych okoliczności? Jak uchronić siebie i swoich bliskich od nieprzyjemności, jak potrafić samemu skorygować swój los? Te i wiele innych pytań chciałem zadać panu Łazariewowi.

 Panie Siergieju, na czym polega główny cel pana książek?

– Celem książek jest poszerzenie zrozumienia otaczającego świata, wyjaśnienie i badanie mechanizmów, które nim rządzą.

– Pewnie dla pana jest to proste pytanie, ale dla niektórych osób może być bardzo trudne, czym jest karma?

– W klasycznym rozumieniu słowo karma oznacza los. Jednak to, co nazywamy losem to wydarzenia w ciągu całego naszego życia. Pojęcie karma oznacza los, który wykracza poza granice jednego życia. Mówi to o tym, że istnieje przyczynowo-skutkowe połączenie pomiędzy wydarzeniami, które nas spotykają a naszym charakterem. Pojęcie karma zakłada, że mój charakter, światopogląd i postępki nigdzie nie znikają. W Indiach mówi się o Kronikach Akashi, o tym, że wszystkie wydarzenia są zapisywane na poziomie subtelnym i pociągają za sobą kolejne wydarzenia. Oznacza to, że moje nieprawidłowe zachowanie pociąga za sobą pewne problemy.

– Czyli karma jest dla pana rzeczą zupełnie obiektywną? Jakich metod używa pan podczas diagnozowania?

– Na początku widziałem deformacje struktur pola, była to po prostu diagnostyka ciała człowieka. Później diagnozowałem struktury pola wokół ciała, ponieważ okazało się, że pole i ciało są wzajemnie powiązane. Następnie zobaczyłem struktury, które pojawiają się przed chorobą, a nie po niej. Wtedy wszystko się odwróciło. Jeśli wcześniej widziałem, że choruje ciało i deformuje się struktura pola, to później zobaczyłem, że jeśli deformuje się struktura pola, to po roku zaczyna chorować ciało. Więc najpierw zniekształca się pole, a potem zaczyna chorować ciało. Gdy zacząłem badać pole nagle zobaczyłem, że struktura pola oraz to, co nazywamy naszymi emocjami i naszą duszą – są powiązane.

Wyleczenie pacjenta jest dla mnie potwierdzeniem moich badań filozoficznych. Jeśli człowiek wyzdrowiał, gdy wskazałem mu przyczynę choroby, to znaczy że prawdopodobnie miałem rację. Natomiast gdy tysiące ludzi pozbywało się swoich problemów, zrozumiałem, że moje widzenie jest prawidłowe.

Zobaczyłem jak deformują się struktury duszy człowieka, po czym zaczyna chorować, a następnie rozpada się jego los – to wszystko okazało się być jedną całością. Na poziomie subtelnym wszystkie wydarzenia są połączone w jedną całość. Przy czym emocje, choroba i los są jednakowe, czyli może zachorować ciało człowieka, a może również jego dusza lub los.

– W swoich książkach pisze pan, że ludzkość zbliżyła się do granicy, poza którą nastąpi albo duchowe odrodzenie, albo zagłada. Na czym, według pana, polega ratunek?

– Ratunek polega na osobistym duchowym poszukiwaniu każdego człowieka, na uświadomieniu sobie tego, w jakim stopniu każdy z nas jest odpowiedzialny za losy ludzi i życie wszechświata. Uważa się, że główne problemy są spowodowane problemami ekologicznymi, zagrożeniem wojną jądrową i dziesiątkami innych przyczyn zewnętrznych. W rzeczywistości główna przyczyna niepomyślności polega w samym człowieku, ponieważ aby zmienić świat, najpierw powinniśmy zmienić siebie.

– Czyli człowiek to nie tylko ciało fizyczne?

– Człowiek jest bardzo złożonym system informacyjno-energetycznym, w którym ciało fizyczne i świadomość stanowią tylko kilka procent, a 95–98 procent to informacyjno-energetyczne warstwy podświadomości, nieznane nam w takim samym stopniu jak wszechświat.

– Jak pan doszedł do dzisiejszego zrozumienia obrazu świata?

– Proces zrozumienia świata odbywa się w ciągu całego mojego życia. Od dzieciństwa odczuwałem w sobie duże możliwości, lecz intuicyjnie kierowałem wszystkie swoje siły nie na ich rozwój, a na zrozumienie świata. Zawsze czułem, że zrozumienie jest ważniejsze od gromadzenia i rozwoju zdolności.

Wiele razy słyszałem o sile klątwy, o tym że może być przekazywana dziedzicznie. W literaturze pięknej można znaleźć na ten temat wiele przykładów.

Za każdym razem, gdy analizowałem nowe informacje, chciałem znaleźć pierwotną przyczynę, zrozumieć, co jest źródłem rodzinnych nieszczęść, dlaczego istnieją wymierające rody, dziedziczne choroby…

Zrozumiałem, że u podstaw istnienia wszechświata leżą procesy informacyjne. „Na początku było Słowo”. Informacja, energia i materia stanowią jedną całość. Zrozumienie tego istnieje od dawna, na przykład w chrześcijańskim pojęciu Świętej Trójcy (Bóg-Ojciec, Bóg-Syn i Duch Święty).

– W swojej książce wprowadził pan pojęcie system samoregulacji pola?

– System samoregulacji pola jest sprzężeniem zwrotnym ze wszechświatem. Istota jego polega na tym, że każde działanie człowieka – dobre lub złe – powraca do niego dzięki jedności informacyjno-energetycznego pola wszechświata.

Ciągle słyszymy, że dobre postępki są wynagradzane, a złe karane, ale nie wiadomo dlaczego w otaczającym nas świecie nie przybywa dobrych postępków i nie zmniejsza się ilość złych. Za jedno z najlepszych wyjaśnień tego uważam wypowiedź świętego Augustyna mówiącego, że Bóg zawsze kara zło, ale proces ten postępuje powoli, więc człowiek przed otrzymaniem kary zdąży jeszcze nagrzeszyć.

Dawniej mechanizm kary był rozciągnięty na kilka pokoleń i zaczynał się przejawiać dopiero jako choroby i nieszczęścia w życiu wnuków i prawnuków lub w następnych wcieleniach winowajcy. Obecnie prędkość tych procesów wzrosła na tyle, że człowiek płaci za swoje postępki już w tym życiu – zdrowiem swoim i swoich dzieci.

– Panie Siergieju, jak pan siebie nazywa – uzdrowicielem, psychologiem, kaznodzieją czy filozofem?

– Już od trzynastego roku życia interesowałem się filozofią. Starałem się zrozumieć, jak jest zbudowany świat. Najpierw dużo czytałem, a potem zrozumiałem, że moje myśli dają mi większą możliwość rozumienia i rozwoju. Gdy czytałem książki, widziałem, że już sam do tego doszedłem. Ponieważ obraz świata zachodniej filozofii był dla mnie całkowicie zrozumiały, zainteresowałem się filozofią wschodnią. Znalazłem tam wiele rzeczy, których nie potrafiłem zrozumieć od razu. Następnie zwróciłem się ku Biblii i zobaczyłem, że w ogóle nic nie rozumiem. Było to dla mnie pewnego rodzaju wstrząsem w moim poznaniu świata. Zacząłem zajmować się tym poważnie.

W 1982 roku spróbowałem uzdrawiać – opisywałem to w książkach – i nagle odkryłem u siebie duże zdolności. W 1989 roku zacząłem zajmować się tym profesjonalnie.

– Udaje się?

– Kontynuuję badanie świata i staram się go zrozumieć. Czyli nadal pozostaję filozofem, a uzdrawianie mi w tym pomaga. Jeśli mam nieprawidłowy obraz świata, to od razu widzę, że nie mogę pomóc pacjentowi. Jeśli przekazuję mu prawidłowy obraz świata – po prostu wyjaśniam mu go – to widzę, jak zmienia się jego pole i rozumiem, że teraz jest zdrowy. Za jakiś czas badania to potwierdzają. Tak więc prawidłowy obraz świata leczy lepiej od jakichkolwiek lekarstw.

– Jakie dokładnie choroby pan leczy, chyba że leczy pan wszystkie choroby?

– Staram się znaleźć przyczynę wszystkich chorób i tę przyczynę znajduję.

– Istnieje takie ludowe powiedzonko, że 70% wszystkich chorób jest od nerwów.

–   Myślę, że wszystkie 100%. Czym są nerwy? Nerwy to emocje. Emocja i sytuacja są tym samym. Oznacza to, że jeśli mam zniekształcone emocje, będę żył w zniekształconej sytuacji. Czyli jest to los, zdrowie, psychika itd.

– Panie Siergieju, na pańskiej stronie internetowej znalazłam wiele listów od czytelników z podziękowaniami za to, że potrafili sobie pomóc po przeczytaniu pańskich książek. Zauważyłam także ogromną ilość próśb i pytań, zadawanych przez ludzi nie tylko z państw byłego Związku Radzieckiego, lecz także z całego świata. Zrozumiałam wtedy, jakie brzemię niesie pan na sobie. Jak pan radzi sobie z taką ilością ludzkich cierpień?

– W świecie istnieje około 70 tysięcy chorób, natomiast lekarze mają, powiedzmy, około 70 specjalizacji. Więc trzeba jakoś uogólnić choroby, bo inaczej niemożliwe będzie ich leczenie. Słyszałem, że w Chinach w ogóle nie ma specjalizacji, czyli trzeba leczyć człowieka jako całość. Lekarze już zrozumieli, że leczenie pojedynczego narządu jest mało efektywne. Leczyć trzeba cały organizm, trzeba podchodzić do człowieka jako do całościowego systemu.

Gdy zobaczyłem, jak ogromna jest ilość problemów oraz ilość cierpiących ludzi, to zrozumiałem, że jeśli nie nauczę się uogólniać problemów, po prostu nie przeżyję. Spróbowałem pójść drogą uogólnień. Zacząłem wszystko sprowadzać do światopoglądu.

Światopogląd jest odzwierciedleniem obrazu świata. Oznacza to, że jeśli człowiek ma precyzyjny obraz świata, to będzie miał prawidłowy światopogląd i będzie zdrowy. Jestem w stanie przeżyć, ponieważ ciągle dążę do uogólnienia wszystkich problemów.

Wszystkie problemy sprowadzają się do dwóch rzeczy. Istnieją dwa grzechy: grzech Ewy – ubóstwianie ludzkiej miłości, kontynuacji życia, seksualności, zmysłowości, pragnień itd. oraz grzech diabła (chronologicznie jest pierwszy), czyli grzech pychy. Te dwa grzechy w ostatecznym rozrachunku sprowadzają się do jednego. We wszechświecie istnieje tylko jeden grzech – wyrzeczenie się miłości i Boga.

– Jak pan doszedł do tego wniosku?

– Zaczynałem jako technik. Widziałem deformację pola i przyczynę tej deformacji, więc ją usuwałem. Potem zrozumiałem, że usuwanie deformacji nie ma sensu, gdyż ona powraca. Człowiek powinien sam pracować. Równolegle samodzielnie przeszedłem drogę psychoanalizy. Następnie zrezygnowałem z tego, wypróbowałem wszystkie formy uzdrawiania i ostatecznie zrozumiałem, że wszystkie one pokrywają się z Biblią. Wszystkie główne wnioski, które znalazłem w Starym i Nowym Testamencie, odpowiadają wynikom moich badań.

– Jaki główny wniosek pan wyciągnął?

– Wniosek jest bardzo prosty – jeśli nie nauczymy się kochać, nie będziemy mieli energii, która jest nam niezbędna dla transformacji i pojawienia się nowej ludzkości.

Skąd bierze się „syndrom chronicznego zmęczenia”? Z braku energii. Energia płynie z miłości. Oduczyliśmy się kochać. Wspomnijmy, co mówił Jezus: „A z powodu wzrostu bezprawia miłość większości oziębnie”.

– Panie Siergieju, naturalnie że chce się zapytać – jak żyć dalej?

– Bardzo prosto. Trzeba zaczynać od podstawowych rzeczy – powstrzymywać się od nienawiści do innego człowieka. Należy zrozumieć, że przez niego jesteśmy leczeni, że ból też jest oczyszczeniem, że żałowanie przeszłości oznacza nieakceptowanie Boskiej woli, że świat jest inteligentny i każda sytuacja ma wyższy sens. Następnie powoli, kroczek po kroczku, trzeba zacząć zmieniać siebie, swój charakter. Jest to możliwe. Jeśli nie zmieni się nasz charakter, do niczego nie dojdziemy, nasza dusza będzie ciągle się rozpadała, a następnie zacznie rozpadać się ciało. Dlatego gotowość, by pójść ku miłości, by już dzisiaj przynajmniej trochę kogoś zrozumieć, by coś poświęcić, coś komuś oddać, zaakceptować to, co się wydarzyło – od tych podstawowych kroków można zacząć już w tej chwili, a na pewno pojawią się rezultaty.

– Dziękuję, że daje pan nadzieję naszym czytelnikom.

– Upewniłem się w tym, że naprawdę można zmienić wszystko, ale trzeba to robić prawidłowo. Bez uczucia miłości w duszy, bez pozbycia się pretensji wobec siebie i świata, niemożliwa jest zmiana świata. Tak więc, życzę wszystkim, by nauczyli się zmieniać świat poprzez zmianę siebie.

– Po raz pierwszy widzę psychologa, który tak wiele mówi i pisze o miłości. Dziękuję panu za wywiad, był bardzo ciekawy.

– Proszę bardzo, życzę wszystkiego dobrego.

(Tłum. Ludmiła Walczak)

Opublikowano

Wysoka duchowość

… jej posiadanie jest nie tylko wielkim szczęściem, ale też wielką odpowiedzialnością.


Wiele osób czuje przyjazne uczucia do drzew. Przytulanie się do drzew uważają za bardzo przyjemne i lecznicze. Czy możemy, umiemy pobierać energię z drzew, z przyrody, ziemi?

– Na poziomie subtelnym ciągle zachodzi u nas wymiana energii z otaczającym światem, ale ingerowanie w nią jest niebezpieczne. Tą wymianą energii kieruje podświadomość żyjąca według swoich, nam nieznanych praw – dopiero próbujemy je poznać. Jest to podobne do pracy narządów wewnętrznych: serca, jelit, nerek, wątroby. Jeśli człowiek ingeruje swoją świadomością w samoregulację narządów wewnętrznych, to zazwyczaj kończy się to opłakanie, w najlepszym wypadku ciężką chorobą, a zazwyczaj śmiercią. Taki sam efekt daje świadome ingerowanie w wymianę energii, którą zarządza podświadomość. Przyjazny stosunek do drzew, przytulanie się przynosi korzyść, ale gdy człowiek zaczyna celowo próbować pobrać skądś energię – jest to wampiryzm i lepiej się tym nie pasjonować. Energię otrzymujemy głównie poprzez nasze poziomy subtelne, poprzez podświadomość – i ta energia płynie wtedy, gdy jesteśmy zrównoważeni, gdy jest w nas coraz więcej dobroduszności. W tym stanie otrzymujemy najwięcej energii. Jeśli jest w nas obraza, zawiść, nienawiść, przygnębienie, żałowanie przeszłości, to niezależnie jak dużo będziemy się przytulali do drzew, pożytku z tego nie będzie, a wręcz sobie zaszkodzimy. Nie ma sensu nalewanie wody do dziurawej beczki. Trzeba tworzyć w sobie harmonijny stan – i w tym stanie otrzymamy tyle energii, ile jest nam potrzebne. I lepiej nie ingerować w ten proces swoją świadomością.

Kiedyś resocjalizowano przestępców pracą w ogrodach. Jakie znaczenie ma praca z roślinami dla człowieka?

– Sześć poprzednich cywilizacji zginęło, ponieważ osiągnęło pewien poziom rozwoju, gdy poczucie własnej ważności, ego, wiedza przekroczyły niebezpieczny poziom. Zatem w rozwoju są nie tylko aspekty pozytywne, ale też negatywne. Przyzwyczailiśmy się do postrzegania przeszłości jako czegoś niedoskonałego, słabego, ale gdy roślina kiełkuje, ma wielką siłę. Małe dziecko nie ma rozwiniętej świadomości, ale ma ogromną siłę życiową. Gdy starzeje się i umiera, ma wiedzę i doświadczenie, czyli to, co nazywamy rozwojem, ale nie ma siły życiowej. Gdy kontaktujemy się z roślinami, to podświadomie nastawiamy się na ten pierwotny stan, kiedy mieliśmy dużo sił i energii. Odłączamy świadomość i ożywiamy, aktywizujemy, harmonizujemy naszą duszę. Dlatego przebywanie na łonie natury, praca z roślinami jest bardzo uzdrawiająca, niezbędna dla każdego człowieka. Ludzie w dużych miastach są pozbawieni normalnego rozwoju. Tylko życie na łonie natury i współdziałanie z nią wprowadzają człowieka w harmonijny stan, natomiast duże miasta wysysają energię i żyją tylko dzięki napływowi nowych ludzi. Zatem praca na łonie natury, w ogrodach jest, z mojego punktu widzenia, jednym z najlepszych lekarstw.

Współczesny rolnik używa dużo chemii rolnej przy uprawie ziemi, która ma zniszczyć życie niepożądanym chwastom czy żyjątkom. Jak dodawanie trucizn do ziemi, które potem są w żywności, wpływa na życie osoby która to robi?

– Jest takie trafne powiedzenie: lepsze jest wrogiem dobrego. Dawniej ludzie zbierali urodzaj, którego cześć mimowolnie była składana w ofierze – plony niszczyły szkodniki, pogoda. I to wprowadzało harmonię. Chęć otrzymania stuprocentowego urodzaju jest pewnego rodzaju walką z naturalnymi prawami. Może to negatywnie wpłynąć na energetykę człowieka, na jego potomków. Zatruwanie ziemi, warzyw i owoców szkodzi na dwóch poziomach. Pierwszy to chemiczna szkodliwość dla jelit, a jelita są podstawą dla zdrowia i odporności. Problemy z jelitami wpływają na wszystkie narządy, na zdrowie, a nawet na los człowieka. Jednak najważniejszym nie jest czynnik chemiczny, lecz informacyjny. Pod względem informacyjnym używanie chemii szkodzi nie tylko potomkom danego rolnika, ale całemu społeczeństwu, które zmusza tego rolnika do ubóstwiania stuprocentowego urodzaju. Bezmyślna koncepcja konsumpcyjna prowadzi do tego, że ludzie maksymalnie wyciskają wszystko z ziemi, z siebie, co w istocie rzeczy jest samozniszczeniem, bo wszyscy rozumieją, że zasoby ziemi są ograniczone, a lodówki czy samochody, które psują się po paru latach są zyskiem dla samego zysku. Taki stan jest niebezpieczny zarówno pod względem materialnym, jak i informacyjnym dla wszystkich mieszkańców planety.

Czy sposób odżywiania się może zniszczyć zdrowie i los człowieka?

– Pewnie że może. Przejadanie się prowadzi do cukrzycy, do złej pracy jelit i w końcu do zaburzenia funkcji wszystkich narządów. Obecnie badany jest szkodliwy wpływ słodyczy na myślenie oraz ogólną pracę mózgu. Jeśli u człowieka przestaje pracować głowa, to mogą być problemy zarówno ze zdrowiem, jak i z losem. Dlatego przejadanie się, nieprawidłowe odżywianie, łączenie w jednym posiłku białka i węglowodanów, nadmiar szkodliwych produktów – to wszystko wpływa negatywnie na zdrowie, los i nawet na charakter człowieka. Ciało, duch i dusza są jednością, dlatego niszcząc ciało, będziemy niszczyli naszą duszę i ducha, naszą przyszłość, pomyślność, itd. Ponieważ wszystko jest jednością, człowiek z harmonijną duszą będzie się prawidłowo odżywiał, prowadził zdrowy styl życia. Jeśli człowiek zaczyna zakłócać zdrowy styl życia i odżywiania, to pojawią się problemy z charakterem, duszą, a potem problemy w życiu i z potomkami. Zatem prawidłowe odżywianie się i styl życia jest bardzo ważny. Ten temat jest bardzo obszerny, kiedyś opowiem o tym więcej.

Ostatnio popularna staje się dieta surowa. Czy jest ona dobra dla osób żyjących w chłodnym klimacie?

– W południowym klimacie człowiek otrzymuje energię ze słońca – i tej energii wystarcza, by nie jeść mięsa. Na północy energii brakuje, dlatego z mojego punktu widzenia surowa dieta jest możliwa, ale nie dla każdego. Można ją stosować czasowo, natomiast ciągła surowa dieta na północy może spowodować problemy. Dopuszczalne jest stosowanie jej tylko okresowo i tylko przez osoby bardzo harmonijne wewnętrznie. Pozostali muszą odżywiać się tak, jak żąda tego organizm i nie pasjonować się takimi dietami.

Człowiek musi być wewnętrznie przygotowany na witarianizm. Przede wszystkim musi być harmonijny emocjonalnie. Jeśli jest wewnętrznie zawistny, obraźliwy, jeśli osądza innych, to dieta wegetariańska lub surowa, która zwiększa duchowość, może spowodować problemy. Posiadanie wysokiej duchowości jest nie tylko wielkim szczęściem, ale też wielką odpowiedzialnością. Gdy za pomocą diety wznosimy się na wyższe, subtelne poziomy energetyczne, trzeba świadomie pracować nad zmianą swojego charakteru na lepszy, zwiększać miłość i dobroduszność. Jeśli zmiana charakteru nie następuje, a człowiek przechodzi na wegetarianizm, witarianizm, robi głodówki i medytuje, jest to dla niego bardzo niebezpieczne, ponieważ rosną jego zdolności duchowe. Wówczas życząc komuś źle, może wyrządzić mu wielką krzywdę, a ponieważ na wyższych poziomach duchowych wszyscy jesteśmy jednością, to agresja wobec kogoś lub czegoś jest agresją również wobec siebie.

Rozmawiałem kiedyś z pewnym wegetarianinem, miał straszną nienawiść wobec tych, którzy jedzą mięso. Dlatego witarianizm i wegetarianizm może być korzystny tylko dla osób emocjonalnie na to przygotowanych.

Nie wątpię w to, że wszyscy kiedyś zostaniemy wegetarianami. Proszę tylko pamiętać, że każdy człowiek znajduje się na swoim, właściwym dla niego poziomie rozwoju i nie może nagle przejść na wyższy poziom. Jest to poważny proces zmian. Poza tym samo posiadanie wartości duchowych nie jest gwarancją tego, że człowiek będzie lepszy, bardziej dobroduszny. Jedzenie może stwarzać tylko sprzyjające warunki, ale nie czyni nas automatycznie lepszymi ludźmi.

Jak na człowieka wpływa dieta wegetariańska lub wegańska na którą przechodzi, żeby chronić zwierzęta?

– Gdy przestajemy jeść mięso z powodu miłości do innych żywych istot, jest to normalne. Gdy natomiast staje się to ideą fix, to zaczynamy ubóstwiać życie, co może oddalić nas od miłości i Boga. Na poziomie subtelnym widziałem, że u ludzi, którzy przestają jeść mięso, by nie przyczyniać się do zabijania zwierząt, często pojawia się przywiązanie do duchowości i ideałów. Gdy przywiązujemy się do czegoś, to pojawią się lęk przed utratą, żałowanie, jeśli to coś utracimy, obrażanie się, nienawiść do odbierającego nam nasze wartości i w końcu agresja. Dusza może przywiązać się do wartości duchowych tak samo, jak do wartości materialnych, a wtedy wzrasta agresja na poziomie subtelnym. Może ona być niezauważalna na poziomie materialnym, ale jest o wiele większa i niebezpieczniejsza. Duchowość i ideały to dobrze, ale jeśli są one ważniejsze od miłości do Boga, jeśli są celem samym w sobie, jeśli następuje ubóstwianie ideałów, życia i duchowości, to wcześniej czy później może to wyrządzić wielką szkodę naszej duszy.

Trzeba pamiętać o tym, że człowiek jest przede wszystkim duszą. Uważam, że prawidłowy stosunek do wegetariańskiej lub wegańskiej diety to potrzeba piękna, lekkości i energii w duszy, a nie ubóstwianie jakichś ideałów lub zasad, czyli trzeba kierować się przede wszystkim swoim stanem wewnętrznym.

Trzeba chronić wszystkie zwierzęta, nie dopuszczając do wyginięcia poszczególnych gatunków. Na poziomie subtelnym wszyscy jesteśmy jednością – i gdy wymiera wiele gatunków zwierząt, odbija się to również na człowieku.

Poza tym wiadomo, że po pierwsze do wyprodukowania 1 kg mięsa trzeba zużyć ponad jeden metr sześcienny wody i ogromną ilość surowców, czyli otrzymywanie mięsa ekonomicznie zabija ekosystem Ziemi. Dlatego warto przechodzić na wegetarianizm nawet z wyłącznie ekonomicznych powodów. Po drugie człowiek niskorozwinięty duchowo musi otrzymywać więcej energii zewnętrznej, materialnej. Człowiek wysokorozwinięty duchowo odżywia się, jak to się mówi, duchem świętym, czyli otrzymuje energię nie z zewnątrz, z pożywienia. Subtelna energia płynie do niego z wyższych poziomów, poprzez duszę i uczucia. Jeśli człowiek rozwija się wewnętrznie, emocjonalnie, jeśli z duszy znika agresja, to nie potrzebuje jeść mięsa – i to już będzie chronieniem zwierząt.

Obecnie, w pogoni za pieniędzmi, zwierzęta hodowane są w przerażających warunkach, co kształtuje w nich program samozniszczenia, osłabia odporność, więc są faszerowane antybiotykami – i to powoduje podwójną szkodę. Ci, którzy jedzą mięso, z jednej strony otrzymują program samozniszczenia, a z drugiej trują się antybiotykami, niszcząc swoje zdrowie. Dlatego lepiej nie jeść mięsa, które jest przesiąknięte antybiotykami, hormonami i programem samozniszczenia. Obecnie sama sytuacja popycha całą ludzkość ku wegetarianizmowi.

Pojawiły się też produkty GMO – czy mają jakiś istotny wpływ na zdrowie i dzieje człowieka?

– Bazując na uczciwych badaniach, a nie na kupionych przez duże koncerny wynikach, produkty GMO są wielkim niebezpieczeństwem, zostały wymyślone jako narzędzie wojny. Firma „Monsanto” zawsze zajmowała się niszczeniem, tworzeniem trucizn. Wszystko co produkowała, było środkiem do niszczenia, a nie do ratowania innych. Produkty GMO pojawiły się właśnie jako środek niszczenia potomstwa. Badania wykazują, że u szczurów, a także u ludzi, pojawiają się guzy nowotworowe, ale jest to proces drugorzędny. Przede wszystkim słabnie funkcja reprodukcyjna. Dlatego człowiek, który chce mieć zdrowe dzieci i wnuki, powinien unikać produktów GMO. Na swoich seminariach mówiłem o tym, że człowiek, który ma silny, podświadomy program samozniszczenia robi wszystko, by zniszczyć siebie na poziomie materialnym. Z dziesięciu opcji wybierze najgorszą, uważając, że wybiera jak najlepiej. Gdy człowiek ma program samozniszczenia, nawet jeśli jest bardzo inteligentny, to będzie niszczył siebie, bo uczucia są silniejsze od myśli. Produkty GMO są programem samozniszczenia zrealizowanym na poziomie materialnym. Jeszcze zobaczymy tego skutki – jest to nie tylko redukcja urodzaju na całej Ziemi i niszczenie pszczół, które warunkują 80% urodzaju, ale jest to przede wszystkim niebezpieczeństwo utraty potomstwa dla całej naszej cywilizacji za 10-20 lat

Czy jest jakaś optymalna dieta, aby polepszyć swój los?

– Przede wszystkim nie przejadać się, nie spożywać wyszukanego pożywienia, delikatesów, celem których jest tylko otrzymywanie przyjemności, a zwłaszcza genetycznie modyfikowanych produktów. Jedzenie powinno być proste. Jakie jest pożywienie ludzi długowiecznych? Zboża, warzywa, owoce sezonowe zgodnie z miejscem zamieszkania, ponieważ południowe owoce wyprowadzają energię, a północne odwrotnie – dają. Dlatego gdy zimą jemy południowe owoce, to możemy stworzyć sobie problemy.

Zawsze podkreślam, że człowiek musi jeść przede wszystkim dla duszy, a nie dla ciała. Gdy człowiek myśli tylko o ciele, to będzie się przejadał. Wówczas zabraknie energii na strawienie nadmiaru pożywienia, będzie ono zalegało w żołądku i stawało się trucizną. To wszystko źle wpływa na zdrowie, a w ostatecznym rozrachunku i na los. Jeśli człowiek myśli przede wszystkim o duszy, to powinien wstawać od stołu, póki nie pojawiło się uczucie ciężkości, czyli trochę głodny. Spożywać tylko to jedzenie, które się nam podoba i rezygnować z takiego, które się nie podoba, źle pachnie i jest niesmaczne, nawet jeśli jest uważane za zdrowe. Gdy wewnętrznie nastawiamy się na spożywanie tylko takiego pożywienia, które nie zaszkodzi naszej duszy, uczuciom, to podświadomie będziemy już czuli, że nie chcemy jeść szkodliwych produktów.

W pożywieniu są dwie składowe – materialna i informacyjna, czyli to, co jest potrzebne duszy. Co oznacza jeść dla duszy? To nie tylko pomodlić się przed jedzeniem, dziękując Bogu. To nie tylko wewnętrznie nastawić się, że dusza ma otrzymywać harmonijne pożywienie. Bardzo ważny jest nasz stan emocjonalny, energetyczny, gdy gotujemy. Przed gotowaniem trzeba pomodlić się, zdystansować, poczuć wewnętrzną harmonię. Jeśli pokłócimy się z kimś, a potem gotujemy, to można się zatruć. Więc gdy myślimy, że jesteśmy tylko ciałem i jemy, by nasycić ciało, to możemy zaszkodzić duszy zarówno pod względem ilości, jak i jakości pożywienia.

Jeśli chodzi o optymalną dietę, to proszę przeczytać Stary Testament, jest tam dokładnie opisane, jak należy prawidłowo się odżywiać, by zachować właśnie subtelną, wyższą, zrównoważoną energię, co można jeść, a czego nie wolno. Pożywienie rzeczywiście wpływa na nasz los. Konkretnie i szczegółowo opowiem o tym innym razem. Teraz mogę tylko stwierdzić, że dieta i prawidłowe odżywianie się wpływa na los nie tylko pojedynczego człowieka, ale też całego narodu.

O czym należy wiedzieć robiąc sobie głodówkę na wiosnę, na wodzie, aby oczyścić ciało i duszę i żeby sobie nie zaszkodzić?

– Wiosenna głodówka na wodzie pomaga duszy, a także duchowi i świadomości. Chodzi o to, że często, ograniczając się na poziomie materialnym, na przykład robiąc głodówkę, nie ograniczamy się na poziomie ducha i duszy. Jeśli ograniczamy się, by poczuć jedność z Bogiem, to powinniśmy się ograniczać na wszystkich trzech poziomach. Oznacza to, że należy nie tylko robić głodówkę i przestrzegać postu,  ale robić też głodówkę duchową, czyli nie przeciążać się umysłowo, nie przeciążać się w pracy, unikać przeciążeń psychicznych. Na kontakty, pracę, martwienie się o przyszłość, plany zużywa się bardzo dużo energii – to wszystko też należy zmniejszyć do minimum. Wtedy wiosenna głodówka przyniesie korzyść. Duszę też należy ograniczyć w przyjemnościach i rozkoszy. Trzeba ograniczać się nie tylko w jedzeniu, ale również w seksie, aby energia kierowała się nie na to co ludzkie, a na Boskie. Jeśli potrafimy ograniczyć się na wszystkich trzech poziomach i poczuć radość nie z powodu otrzymania, a z powodu dystansowania się, to taka dieta jest pożyteczna.

Jak działają na nas kamienie szlachetne, np. kryształy górskie?

– To co nazywamy materią jest energią ustrukturyzowaną w odpowiedni sposób. Człowiek też jest taką energią. Kamienie szlachetne są jakby zwiększoną ilością ustrukturyzowanej energii, dlatego pozytywnie wpływają na otaczający świat i człowieka, harmonizując go. Trzeba jednak pamiętać, o czym mówił Jezus – najważniejsze jest wewnątrz, a nie na zewnątrz.

W jakim stopniu nasz los jest przesądzony z powodu naszej sytuacji rodzinnej, jak dużo zależy od zachowania się jednostki?

– Zewnętrznie bierzemy coś od rodziców – wiedzę, rady itp., ale tylko w 5-8%. Natomiast w ogromnym stopniu bierzemy to, co jest podświadome – naśladujemy ich zachowanie, stan emocjonalny, poglądy. Dlatego z jednej strony los dziecka bardzo zależy od sytuacji rodzinnej. Z drugiej strony im człowiek ma silniejsze dążenie do miłości, rozwoju, im bardziej jest gotowy, by się zmieniać, tym mniej zależy od rodzinnej karmy.

Jak współczesne niewolnictwo, czyli praca korporacyjna i w ogóle praca, której człowiek nie lubi, a którą musi wykonywać, żeby się utrzymać przy życiu, wpływa na duszę, los i losy potomków?

– Obecnie każda praca będzie się zamieniała w niewolnictwo, ponieważ społeczeństwo konsumpcyjne ubóstwia pieniądze i jest w stanie zniszczyć dla nich wszystko. Następuje niszczenie żywności, niszczenie rodziny, przyjaźni, zdrowia – często mężczyźni zostają prawie impotentami. Wszystko to jest związane z nieprawidłowym systemem priorytetów. Gdy dla człowieka na pierwszym miejscu jest dusza, wtedy praca nie będzie się zmieniała w niewolnictwo. Gdy na pierwszym miejscu jest ciało, pieniądze, przyjemności i konsumowanie,  wtedy z poziomu wysokorozwiniętego człowieka cofamy się do poziomu prymitywnego, niewolniczego ustroju. Myślę, że ten proces będzie się jeszcze wzmacniał. Ale rozumienie tego, że praca staje się niewolnictwem już jest pewnego rodzaju ochroną, trzeba tylko więcej uwagi poświęcać  swojej duszy, dobroczynności, przebywaniu na łonie natury – aby zmniejszyć do minimum skutki takiego niewolnictwa. Nie wolno myśleć o pracy na okrągło, do niczego dobrego to nie doprowadzi.

Dlaczego tak ważny jest szacunek do rodziców?

– Rodzice dali nam życie. Bóg dał życie naszej duszy, rodzice dali życie naszemu ciału. Brak szacunku do rodziców jest podświadomym brakiem szacunku do Boga, a brak szacunku do Boga powoduje wzrost pychy, utratę energii życiowej, skrócenie życia, choroby i śmierć. Nie przypadkiem w Starym Testamencie jest napisane: „Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi”. Jest tu wprost powiedziane, że przestrzeganie tego przykazania wpływa na zdrowie i długowieczność.

Nad czym skupić się i jak pracować ze sobą w 2016 roku?

– Obecnie wzmacnia się program samozniszczenia w skali całej ludzkości. W tym roku bardzo niebezpieczne jest wpadanie w przygnębienie, myślenie źle o przyszłości, obrażanie się na los, trzymanie w sobie długo obrazy na innych ludzi. Umiejętność zaakceptowania Boskiej woli i cieszenia się tym, co jest – to konieczny warunek istnienia w tym roku. Powinniśmy polepszać ten świat, ale jednocześnie powinniśmy go kochać. Większość jednak jest niezadowolona ze świata i nic nie robi dla jego polepszenia. Doprowadzając swoją dusze do porządku, na poziomie subtelnym już pomagamy wszystkim. Dlatego trzeba kochać świat i trzeba go polepszać. Trzeba kochać siebie i wychowywać, zmieniać siebie na lepsze – jak również innych ludzi.

Opublikowano

Odpowiedzi na pytania

Odpowiedzi na pytania Czytelników

Na początku zastanówmy się nad tym, po co zadajemy pytania? Zadajemy pytania po to, aby coś sprecyzować, zrozumieć, zrewidować swój obraz świata, a potem zacząć działać. Zatem pytanie zakłada pewne działanie. Właśnie pod tym kątem będę udzielał odpowiedzi. Dokąd trzeba zmierzać? Jak trzeba to robić? Jak się zmieniać?

Jak postąpić, jeśli kogoś obraziłem – słusznie lub niesłusznie, mam poczucie winy i dyskomfortu, a przeprosić nie potrafię?

Można przeprosić człowieka, ale nie zmienić się przy tym – będzie to kłamstwem. Gdy przyznajemy się do winy i przepraszamy kogoś, to przeproszenie zakłada zmianę. Pokajanie zakłada zmianę. Modlitwa zakłada zmianę. Jeśli robimy coś nieprawidłowo, a chcemy stać się lepszymi, to bez zmiany nie da się tego osiągnąć.

Po pierwsze jeśli pan świadomie lub nieświadomie obraził kogoś, to trzeba się zmieniać pod takim kątem, że miłość musi być dla pana na pierwszym miejscu, a reszta na drugim. Jeśli pan zmienia się, to staje się jakby innym człowiekiem i nie ma już aż takiej winy przed osobą, którą pan obraził. Główną zasadą przeproszenia jest gotowość do zmiany – zmiany swojego światopoglądu, charakteru i zachowania.

Po drugie można w myślach przeprosić drugą osobę. Po trzecie jedno z przykazań brzmi: „Błogosławieni są czystego serca”. W jakim stopniu będziemy szczerzy, w takim łatwiej będziemy rozwiązywać wszelkie konflikty. Człowiek nieszczery nie rozwiąże konfliktu, myśli tylko o tym, jak oszukać drugiego człowieka, stłumić go. Natomiast rozwiązanie jakiegokolwiek problemu to kompromis, a w tym celu trzeba być szczerym z drugą osobą, połączyć się z nią – poprzez szczerość łączymy się z drugą osobą, szczerość jest najbliżej miłości. Człowiek nieszczery nigdy nie połączy się z drugą osobą, więc będzie oszukiwał i tłumił siebie albo inną osobę – przeważnie inną osobę. Szczerość zawsze zadaje ból, ponieważ szczerość to uczciwość we wszystkim, przede wszystkim w swoich uczuciach. Poglądy ludzi nigdy nie pokrywają się, dlatego szczere słowa w pewnym stopniu zawsze będą ranić, jednak jest to ból, który popycha do kompromisu, jednoczenia się i rozwoju. Szczerość z jednej strony daje ból, a z drugiej szczęście, rozumienie i jednoczenie się.

Zatem trzeba łączyć te trzy rzeczy – zmianę siebie, przeproszenie w myślach i bycie szczerym, czyli nie wstydzić się przyznania do błędu przed drugą osobą.

Niektórzy ludzie, czytając pańskie książki, zaczynają wytykać wady i obwiniać się nawzajem, tym samym tylko pogarszając swoją sytuację. Co z tym zrobić?

To minie z czasem, kiedy ludzie zaczną się zmieniać. Często słyszę o tym, że ludzie po przeczytaniu moich książek zaczynają obwiniać siebie nawzajem i wytykać wady, albo obwiniają rodziców, mówiąc że wszystkie problemy przyszły od nich. Pewien mężczyzna w ogóle tak zinterpretował moje słowa, że zaczął zdradzać zonę i mówił jej, że to jej wina.

Człowiek nierozwinięty, z myśleniem niewolnika wykorzystuje jakiekolwiek informacje nie po to, aby pomóc sobie i innym ludziom, a po to, by stłumić drugą osobę. Przypomnijmy sobie inkwizycję, krucjaty – jak było wykorzystane chrześcijaństwo? Każdą informację można zinterpretować dla własnej wygody.

Gdy ludzie po przeczytaniu moich książek zaczynają uważać, że są lepsi od innych, widząc ich wady i nie dostrzegając swoich, jest to po prostu niski poziom rozwoju, prymitywne myślenie, które szuka we wszystkim nie miłości i zjednoczenia się, a wywyższania się i tłumienia innych. Mam nadzieję, że kiedyś wyrośniemy z tego prymitywnego myślenia i otrzymywane informacje będziemy wykorzystywać, aby pomóc sobie i innym.

Przez wiele lat pracuję według pańskiego systemu, jestem zadowolony ze swojego losu, mam wspaniałe relację z kobietami, ale nie udaje mi się stworzyć związku z żadną z nich. Na czym polega mój problem?

Jeśli kobiety żywią do pana dobre, ciepłe uczucia, świadczy to o pańskim harmonijnym stanie. Jeśli jednak z różnych powodów nie chcą stworzyć z panem związku i wziąć ślub, świadczy to o tym, że siebie doprowadził pan już do porządku, ale są duże problemy z potomkami, są bardzo zanieczyszczeni. Każda kobieta, która chce stworzyć rodzinę, chce urodzenia dzieci i intuicyjnie czuje, jakie mogą być dzieci z tym mężczyzną. Wygląda na to, że dzieci mogą być bardzo nieharmonijne – i dlatego kobiety tak reagują.

Wielu sądzi o sobie i innych na podstawie powierzchniowego stanu – jeśli ludzie uśmiechają się do mnie, to jestem harmonijny. Świat jest jednością, przeszłość i przyszłość jest jednością. To, jak zachowywaliśmy się w przeszłości, takie będziemy mieć dzieci, wnuków i prawnuków. Jeśli potomkowie mężczyzny są bardzo nieharmonijni, kobiety będą zdradzać go i opuszczać, nie zechcą tworzyć związku.

Aby zmienić przyszłość, trzeba zmienić się samemu i zmienić przeszłość. Aby kobiety chciały stworzyć z panem rodzinę, trzeba poprzez siebie doprowadzić do porządku dzieci i wnuków. Jest to o wiele cięższa praca. Dzieci są związane z dusza, czyli trzeba doprowadzać do porządku swoją duszę na bardzo głębokich poziomach.

Jest wiele teorii, według których należy przebywać w stanie radości, człowiek bez radości nie umie kochać. Czy rzeczywiście tak jest i należy unikać smutnych myśli? Co Pan myśli na ten temat?

Smutne myśli to nasza reakcja emocjonalna – żałujemy, źle myślimy o przyszłości, o sobie – to są smutne myśli. Oczywiście, że nie powinny mieć miejsca. Tam, gdzie jest miłość, człowiek nie będzie się skupiał na smutku. Czym jest stan radości? To nadmiar energii. Gdy człowiek ma dużo energii, to zaczyna śpiewać i tańczyć. Zazwyczaj stan radości pochodzi z miłości. Jednak nie zawsze potrafimy utrzymać miłość – i jeśli w duszy nie ma miłości, a sztucznie udajemy radość, jest to oznaka, że w naszej duszy nie ma energii. Pesymizm jest oszczędzaniem energii. Dlatego sztuczna radość jest bliska schizofrenii. Radość powinna być naturalna. Aby była radość, potrzebna jest energia, a energia jest wtedy, gdy w duszy jest miłość. Z kolei miłość jest w tedy, gdy wewnętrznie stawiamy ją na pierwszym miejscu. Jeśli człowiek objada się, pije alkohol, ma nadmiar seksu i przy tym próbuje odczuwać radość, to nic mu się nie uda – nie ma w duszy energii. Sztuczna radość jest wyniszczaniem duszy, ponieważ człowiek, który zaczyna ubóstwiać instynkty i jest od nich zależny, nie będzie miał energii w duszy. Będzie smutny, przestanie cieszyć się – są to oznaki, że w jego duszy nie ma miłości. Trzeba zrozumieć, że radość nie jest miłością. Apostołowie mówili „Radujcie się”, mając na myśli – kochajcie. Trzeba więc dbać o to, by w duszy była miłość, a sprzyja temu okresowa wstrzemięźliwość, powstrzymywanie swoich instynktów, przestrzeganie postu i skupianie się na miłości.

Czy mógłby Pan napisać, jakie choroby powiązane są z jakimi naruszeniami?

Zawsze chciałem to zrobić, ale coś ciągle mnie powstrzymywało. Teraz rozumiem, o co chodzi. Jeśli by poszufladkować, jaki grzech prowadzi do jakiej choroby, wtedy religia zacznie znikać wraz z miłością. Kiedy człowiek zwraca się do Boga, zawsze istnieje element interesowności, ale jednocześnie powinna być pewna granica. Kiedy czynimy celem to co Boskie, to z czasem ono zmienia się w to co ludzkie. Kiedy czynimy celem to co ludzkie, to z czasem ono zmienia się w diabelskość i rozpada się. Człowiek może rozumować w taki sposób: „Po co modlić się, jeśli jestem zdrowy? Kiedy zachoruję, to dowiem się, z jakim grzechem jest to związane, wybłagam modlitwą jego przebaczenie i wyzdrowieję”. Nauka nie powinna podporządkowywać sobie religii. Po prostu trzeba stale dążyć do Boga i miłości, stale przezwyciężać zależność od ziemskich dóbr. Jest to główna składowa tego, co nazywamy prawdziwym szczęściem. W perspektywie skutkuje to możliwością dalszego życia, zdrowiem i dobrami każdego poziomu – materialnego, duchowego i poziomu duszy.

Modlitwa jest środkiem do połączenia się z Bogiem, odczuwania miłości. Jeśli zamienić ją w środek do rozwiązywania jedynie problemów fizycznych, to zadziała, ale zadziała jak najgorsze lekarstwo. Zależność od powierzchniowych pragnień zostanie usunięta, ale wzmocni się zależność od pragnień subtelnych, głębokich. Dlatego nie warto zbyt mocno przywiązywać duszy do ciała. Wielu rozumuje w ten sposób: „Pomodliłem się, a choroba nie zniknęła. Po co jest mi potrzebna wiara w Boga?” Zwrócenie się do miłości i Boga zawsze leczy, ale przede wszystkim naszą przyszłość, przynosi zdrowie strategiczne. Czasami szybko dosięga ono teraźniejszości i wtedy następuje cud – nawet najcięższa choroba szybko ustępuje. Jednak dzieje się to nie z każdym i nie zawsze. Dlatego lepiej zażywać leki, rozumiejąc, że prawdziwego wyzdrowienia nie dadzą, ale sytuację poprawią. Co prawda ostatnio w związku z gwałtownym przyspieszeniem wszystkich procesów leki przynoszą coraz mniejszy efekt, a zmiana duchowa coraz większy. Jeszcze raz chcę podkreślić, że chorób jest kilka tysięcy, a przyczyna tylko jedna – niewystarczająca ilość Boskiej miłości. Jak tylko przestajemy dążyć do Boskości, to pogrążamy się w tym co ludzkie (życie, pociąg seksualny, oddech, pożywienie, pragnienia, świadomość) i zaczynamy od niego zależeć. Im bardziej od niego zależymy, tym większą agresję odczuwamy do Boga i miłości, tym cięższe są choroby. Jeden mężczyzna wybaczył kobiecie, która od niego odeszła, ale pożałował tego. Drugi nie potrafił wybaczyć i przez długi czas miał żal do niej. Trzeci nie tylko cały czas obrażał się, ale ciągle był zazdrosny. Czwarty ją znienawidził. Piąty znienawidził i stale źle jej życzył. Szósty nie chciał żyć. Siódmy dopuścił się próby samobójstwa. Każdy z nich będzie miał swoją chorobę. Jeśli agresywne emocje zostają przerzucone na potomków, ponad trzecie pokolenie, to możemy już mówić o nieuleczalnej chorobie. Wszystko to  można wyleczyć za pomocą jednego sposobu: zaakceptowania utraty tego co ludzkie, dostrzeżenia w tym woli Boskiej, zachowania Boskości w momencie rozpadu tego co ludzkie, zrozumienia, że nie ma winnych i bez bólu nie ma rozwoju, odczuwania tego całą swoją istotą, czyli uzdrowienia swojej duszy. Wcześniej czy później ciało podąży za duszą.

Czytałem wszystkie książki, oglądałem nagrania seminariów, a rezultatów nie ma. Dlaczego inni ludzie rozwiązują najcięższe problemy, a ja nie potrafię?

Jeśli człowiek nie potrafi, to nie chce wewnętrznie. Jeśli podświadomie nie chce pracować, to znaczy, że czegoś nie rozumie, nieprawidłowo odnosi się do siebie i świata. Proszę przezwyciężać siebie stopniowo, wziąć jakieś jedno zadanie. Na przykład: dzisiaj nie będę źle myślał o nikim, we wszystkim będę widział Boską wolę.

Nawet jeśli proces trwa ułamek sekundy, ma początek, rozwój i zakończenie. Na poziomie subtelnym zawiera przeszłość, teraźniejszość i przyszłość całego wszechświata. W każdym kroku człowieka kryje się cała droga, którą przeszedł i musi przejść. Proszę nauczyć się robić jeden krok, a przejdzie pan całą drogę.

Nie potrafię zaakceptować zachowania swojego męża.

Na początek proszę rozwiązać tylko jedno zadanie. Proszę nauczyć się patrzeć na męża jak na dziecko, niezależnie co będzie wyprawiał. Jeśli pani miłość nie zatrzymuje się i nie waha ani przez sekundę, to można przystępować do dialogu i wychowania. U wielu kobiet wygląda to następująco: „Nie chcę, aby mąż pił, więc nie powinien tego robić”, czyli jej pragnienie jest niezachwiane, natomiast mąż powinien się zmieniać. Wychowanie to pomoc drugiemu człowiekowi. Jeśli mąż pije, to znaczy, że jest mu źle. Oznacza to, że trzeba samej się zmieniać i pomóc zmienić się jemu. Wiele kobiet nawet sobie nie wyobraża, jak łatwo jest zmienić innego człowieka, jeśli same głęboko się zmienią. Trzeba zrobić tylko pierwszy krok ku zmianie. Krok nie ku pretensjom, a ku miłości. We wszechświecie nie ma ani powodu, ani przyczyny, które mogłyby usprawiedliwić wyrzeczenie się miłości. Sami je sobie tworzymy, ubóstwiając świadomość i pragnienia.

Na poziomie subtelnym pierwotna jest świadomość, a na poziomie zewnętrznym – sytuacja. Uczucie i świadomość – to sytuacja, tutaj można postawić znak równości z dodaniem pewnego współczynnika. Uczucia stają się sytuacją, sytuacja zmienia się w uczucia. Kiedy znajdujemy się w niepomyślnej sytuacji prowokującej lęk i obrazę, ale poprzez miłość zachowujemy jedność z Bogiem, to przestajemy być niewolnikami tej sytuacji. Kiedy w duszy pojawia się nieuświadomiony lęk, brak wiary w siebie, wątpliwości i przygnębienie, to podążając do Boga i zachowując miłość, przestajemy zależeć od naszych myśli i uczuć. Na tym polega istota rozwoju. W każdej sekundzie przezwyciężamy zależność od otaczającego świata, od swoich pragnień i świadomości, ale robimy to nie jednym gigantycznym skokiem, a krok po kroku. „Drogę pokona idący” – mawiali starożytni. Najważniejsze – nie zatrzymywać się.